Gdzie na deskę?

czyli jak znajdować SUP miejscówki doskonałe

Słyszeliście kiedyś o Leave No Trace? Jest to amerykańska organizacja zajmująca się szerokopojętą etyką outdooru. Jedną z ich rekomendacji jest nieumieszczanie precyzyjnych tagów geolokalizacji na udostępnianych w social mediach zdjęciach. W szczególności, jeśli śledzi Was więcej niż garstka osób. Od jakiegoś czasu, po części za ich namową staram się już tego nie robić. Jeśli widzicie zdjęcie na naszym instagramie opatrzone tagiem Somewhere on Earth, czy na przykład Gdzieś w Polsce to właśnie kwestie etyczne są tego powodem. Pewnie ciśnie Wam się na usta słowo „dlaczego”? W tym wpisie opowiem Wam trochę o jednej z moich wartości, jaką jest ekologia i zamiast podsunąć Wam kolejną miejscówkę na SUPa, podpowiem jak fajne miejscówki znajdować samodzielnie.

Namieszało się ostatnio nieco na świecie. Konsekwencją czego były, pewnie nie tylko u mnie, spore życiowe zmiany. Sytuacja linii lotniczych w których byłam zatrudniona, w momencie zamknięcia granic zmieniła się drastycznie. Nie zostałam zwolniona, ale nigdy w życiu nie widziałam siebie tak zestresowanej jak przez te kilka tygodni w marcu i kwietniu, kiedy to nie wiadomo było jakie firma podejmie kroki, żeby się ratować. Jestem niesamowicie wdzięczna, że mój zawód jest obecnie poszukiwany na rynku i dość szybko mogłam sama złożyć wypowiedzenie i podpisać kontrakt z nową firmą.

Gdy odsuwam na bok stres wywołany niepewnością związaną z pandemią, to myślę, że nawet dobrze się stało, bo praca w przemyśle lotniczym zaczęła mnie jakiś czas temu dość mocno uwierać. Moje podejście do częstych podróży, latania po Europie na weekendy i co roku na wakacje na inny kontynent, uległy przez ostatnie lata znaczącej zmianie. Doprowadziła do tego stopniowo nabywana wiedza o zmianach klimatycznych i konsekwencjach moich konsumenckich wyborów. Jak możecie się domyśleć, praca dla jednego z największych trucicieli w tej części świata słabo wpisywała się w mój światopogląd. Gdzieś pracować jednak trzeba, więc obiecałam sobie, że będę latać mniej, a więcej czasu spędzać lokalnie, bądź wybierając mniej szkodliwe dla środowiska metody przemieszczania się.

Mogłoby się wydawać, że tanie linie lotnicze nie mają, aż tak dużo za uszami, bo samoloty latają pełne, pasażerowie z zazwyczaj małymi bagażami ich tak nie obciążają, więc de facto zużywają mniej paliwa. W konsekwencji ślad węglowy liczony na osobę na takim locie nie jest aż tak wysoki. Ale gdy spojrzymy na to od ekonomicznej strony popytu i podaży, to od razu widać problem. Gdyby tak tanich lotów nie było, gdyby nie otwierano coraz to nowych, atrakcyjnych i egzotycznych kierunków, po prostu latalibyśmy mniej. Nie byłoby nas stać na tak częste i tak dalekie podróże, a podaż nie napędzała by popytu. Z mojego punktu widzenia obecny przestój branży lotniczej to taka trochę czerwona flaga, żeby nie zapędzać się w tej ekspansji za daleko. Cieszę się, że nie będę już częścią tej machiny. Myślę, o ile lepiej zaplanować sobie na przykład jedną dalszą podróż na 2 lata. Rzeczy trudniej dostępne cieszą dużo bardziej i pozwalają docenić rzeczywistość w dużo większym stopniu.

W tym roku zapewne dużo mniej osób zdecydowało się na wakacje za granicą. Najpopularniejsze górskie zakątki są wypakowane jeszcze dokładniej niż zwykle, nad morzem brakuje miejsca na ustawienie parawanu nawet na tych zazwyczaj pustych plażach, a instagram kipi od postów z hashtagiem #urlopwpolsce czy #polskajestnajpiękniejsza. Prognozy już wieszczą boom na mikrowyprawy, turystykę lokalną i poznawanie swojej okolicy. To po części domena outdoorito i powinno mnie to cieszyć. Lubię spędzać aktywnie nawet krótkie popołudnie po pracy, gdy na dojazd na start spływu SUPem, czy do lasu gdzie chcemy rozwiesić hamaki, wystarczy tylko kilka kilometrów zamiast kilkudziesięciu czy nawet klikuset. Jednocześnie jednak od dłuższego czasu mam coraz większe opory przed dodawaniem do zdjęć, czy postów moich małych przygód, geolokalizacji i konkretnych wytycznych jak dojechać, gdzie się zwodować, ile przepłynąć i jak poradzić sobie z logistyką. Dlaczego? Ponieważ głęboko wierzę w dwie prawdy:

Ludzie są leniwi

Czemu jedne miejsca są bardziej oblegane przez turystów, a inne mniej? Bo internet tak rozhulał polecanie lokalizacji, że ludzie najpierw konsumują miejsca scrollując internet, a potem chcą je zobaczyć na żywo i zrobić sobie podobne (albo, co gorsze takie same) zdjęcia. Nie ma miejsca na ryzykowanie, że może w miejscu o nieznanej nazwie będzie równie fajnie, a może nawet fajniej, prawdziwiej i ciekawej. I nie mam tu na myśli Wenecji czy Rzymu, ale mniejszą rzeczkę płynącą nieopodal domu zamiast spływu znanym wszystkim Dunajcem, czy mniejszą nienazwaną górkę zamiast obleganej Śnieżki. Łatwiej sięgnąć po wpis: X najpiękniejszych miejsc w X województwie na X aktywność i po prostu tam się udać. 

Piękne miejsca trzeba chronić

Gdy spływam sobie małym ściekiem pod Wrocławiem, mijam kilku wędkarzy, wymieniamy uśmiechy i komentarze najbardziej doceniam tę kameralność. Nie mija mnie pięciu kolejnych amatorów desek SUP, nie widzę prawie żadnych śmieci, płoszę sarenkę siedzącą w przybrzeżnych zaroślach. Wszystko to może zniknąć jeśli na fali najnowszych trendów mikroprzygody staną się popularne, a ja będę podawać Wam proste gotowce. 

Dlatego chciałabym pokazać jak samemu znajdować sobie na przykład SUPer miejscówki i zachęcić do podejmowania ryzyka i przeżywania przygód idących za poznawaniem nieznanego. Jakie to jeszcze przyniesie korzyści? Zamiast tłoczyć się w tych samych miejscach turystyka się nieco rozproszy. Ludzie zamieszkujący w popularnych obszarach będą być może nieco mniej narzekać, że turyści wyskakują im z lodówki, a jednocześnie prawdopodobnie więcej obszarów skorzysta finansowo z waszej obecności. A co ważniejsze, wszyscy będziemy chronić środowisko i nasze najbardziej magiczne miejsca pozostaną magiczne za miesiąc, rok czy nawet za kilka lat.

Jak wybrać miejsca na deskę SUP

Jak zatem wybierać miejsca na wodowanie SUPa?

 

Mapy, mapy i jeszcze raz mapy!

Szukamy wody więc najprostsze co możemy zrobić to odpalić jakąś mapę online lub rozłożyć papierową i szukać niebieskich plam i linii w upatrzonej przez nas okolicy. Polska ma całkiem sporo super zbiorników i rzek, a ich wybór zależy od waszych upodobań. Ja osobiście lubię jeziora, które są niezbyt szerokie i mają ciekawe kształty oraz rzeki, które są kręte i też nie należą do najszerszych.

Measure a distance

Gdy już upolujecie sobie na mapie takie jezioro fajnie zmierzyć jakie jest duże. Google maps posiada funkcję „Measure a distance”. Po ustawieniu pina można kliknąć prawym przyciskiem myszy i z menu kontekstowego wybrać tę właśnie opcję. Wówczas pojawi nam się linijka, którą możemy zaznaczać punkty i widzieć od razu odległość, którą odmierzyliśmy. W taki sposób łatwo ocenić czy jezioro jest godne 10 min poświęconych na pompowanie deski, czy to raczej taka większa kałuża i trzy mocniejsze posunięcia wiosłem spowodują przywitanie się z żabami w gęstych zaroślach. Gdy już odkryjecie, że pompować deskę warto, sprawdźcie jak wejść do wody.

Na desce SUP we Wrocławiu

Street View

Jeśli zbiornik jest w miejscu na tyle popularnym, że przejeżdżał tamtędy samochód znanej wyszukiwarki z tą śmieszną kamerką na dachu, to możecie obejrzeć okolice jeziora. Sprawdźcie jak wygląda dojazd do jeziora, czy brzegi są wysokie i zarośnięte, czy dostępne nawet jeśli nie ma oczywistego miejsca zejścia do wody. Ja najczęściej korzystam z tej funkcji, żeby zobaczyć jak ma się sprawa parkingu.

Widok satelitarny

Jednak, gdy wolicie bardziej dzikie tereny, to przydadzą się raczej mapy satelitarne. Z nich przy odrobinie wprawy dość łatwo wywnioskować gdzie najlepiej podjechać samochodem, gdzie znajdziemy pomost, a gdzie plażę. Czy dojeżdża nad jezioro jakaś polna droga, czy może wpakujecie się komuś na posesję lub co lepsze, odbijecie się od płotu. Pamiętajcie, że polskie prawo zakłada, że właściciele działek nad wodą nie mają linii brzegowej na wyłączność. To, że jakiś ośrodek ogrodził się płotem, nie oznacza, że nie możecie skorzystać z ich plaży jeśli nie jesteście gośćmi. Owszem mogą poprosić o opłatę za parking, czy korzystanie z ich infrastruktury, ale nie mogą zabronić Wam wejścia na ich plażę od strony wody, bądź z przyległych terenów, żeby zwodować deskę, bądź zakończyć SUPowanie. Oczywiście zachęcam do ugodowych postaw i uprzejmych próśb zamiast zawadiactwa i gróźb. Co innego stanowią zbiorniki prywatne w całości znajdujące się na czyimś terenie. Przegoniono mnie raz z małego jeziora tłumacząc się, odpowiedzialnością za moje bezpieczeństwo. Próbowałam negocjować, ale jedyne co osiągnęłam to niepisana zgoda na pływanie poza godzinami otwarcia wypożyczalni sprzętu wodnego. Przyznaje, że skorzystałam z tego nie raz.

Zdjęcia

Jeśli macie już upolowany zbiornik, odpowiada Wam jego charakterystyka i wydaje się, że nie będzie problemu z dojazdem i wodowaniem, to warto jeszcze obejrzeć dostępne w internecie zdjęcia i sprawdzić czy są jakieś informacje dotyczące tego miejsca. W ten sposób dowiemy się na przykład, czy nie jest to zbiornik wody pitnej od niedawna ogrodzony 2m płotem, na którym na pewno nie powinniśmy pływać. Albo czy nie jest to teren prywatny, bądź teren ściśle chroniony i również nie będziemy tam mile widziani.

Przewodniki i opisy spływów kajakowych

Przy planowaniu spływu na desce rzeką, nieocenionym źródłem informacji są nasi przyjaciele kajakarze. Jeśli rzeka nada się na kajak to jest szansa, że nada się też na SUPa. Tutaj raczej nie ma sytuacji odwrotnych. Jak ktoś po danej rzece nie pływa kajakiem, to raczej z deską nie mamy czego tam szukać. SUP nie wszędzie się sprawdzi tak jak kajak. Tutaj mowa szczególnie o rzekach górskich i z dużą ilością bystrzy bądź progów wodnych, które kajak pokona, a SUP ze względu na swojego fina już nie. Dodatkową przeszkodą może być niski stan wody i liczba przenosek. O ile przy pierwszym za wiele nie poradzimy i raczej trzeba zrezygnować, bo wizja spływu to ciągłe rycie o dno. Natomiast druga kwestia to już tylko nasze własne ograniczenie i decyzja ile przeszkód jesteśmy w stanie zaakceptować. Jeśli nie przeszkadza nam kilkukrotne wychodzenie na brzeg, niesienie deski przez krzaki i szukanie dogodnego miejsca na ponowne wodowanie, to nie powinniśmy się zbytnio tym przejmować. Z doświadczenia wiem, że stosunkowo krótkie przenoski (max 100-150 m niesienia deski brzegiem) podczas jednodniowego spływu, gdy płyniemy bez dużej ilości bagaży, nie stanowią większego problemu. Jednak przy dłuższych, kilkudniowych eskapadach z całym majdanem nie miałabym na nie wcale ochoty, bo więcej przy tym targania bagaży niż przyjemności. 

Planując rzeczne eskapady pierwsze co warto zrobić, to w czasie wyszukiwania informacji zestawić nazwę rzeki ze słowem kajak. Bądź jeśli nie macie jeszcze kandydatki, ale wiecie na jakim terenie chcecie ją znaleźć to wpisać np. kajaki w lubuskim (tak szukałyśmy miejsca na spływ w okolicach Żar). Potem filtrujemy strony szukając nazw rzek, których opis klasyfikuje się charakterystyką do naszych upodobań – np. biegnie przez las, długość odcinków Was zadowala lub łatwo ogarnąć logistykę – np. wrócić do miejsca startu transportem publicznym lub łatwo skoordynować zostawienie samochodów na starcie i mecie. Czynników, które możecie brać pod uwagę jest naprawdę wiele. Wszystko zależy od Was. My lubimy gdy rzeki biegną przez jak najbardziej dzikie tereny i wiją się na mapie jak górskie serpentyny. Nie jest łatwo takie znaleźć, więc próbujemy też tych, które w pewnym sensie znajdują się w zasięgu wiosła!

Spływ rzeką na desce SUP w lubuskim

Gdy rzekę macie już wstępnie wybraną są jeszcze dwie rzeczy warte uwagi. Najpierw zerknijcie na kajakowy opis rzeki zawierający charakterystyczne punkty na danych kilometrach jej biegu. Są to zazwyczaj dobre miejsca do wodowania i kończenia spływów, mosty, kempingi, zabytki na brzegach, ale też przeszkody – powalone drzewa, elektrownie wodne, progi rzeczne, bystrza itp. Ta ostatnia grupa interesuje Was najbardziej i warto przeanalizować, co może na rzece Was zaskoczyć i zrobić sobie z tego jakieś notatki, aby potem gorączkowo nie szukać w internecie (o ile będzie zasięg!), którym brzegiem coś obejść lub którędy przepłynąć. Jedną z lepszych stron, które odkryłam w czasie moich rzecznych poszukiwań jest witryna Włocławskiego Klubu Wodniaków PTTK, mają bardzo dużą bazę opisów rzek. Zresztą zobaczcie sami, klikając tutaj. Kiedy już wyłapiecie wszystkie możliwe trudności i Was nie zniechęcą, to ostatnim etapem jest prześledzenie całego odcinka rzeki na widoku satelitarnym mapy. Trochę żmudna to robota, ale pozwala na wychwycenie już znalezionych informacji oraz sprawdzenie, czy nie czeka na nas coś jeszcze, o czym nie ma mowy w przewodnikach kajakowych. 

Na koniec dla pewności sprawdźcie informacje o poziomie wody wybranej rzeki na odcinku waszego spływu. Możecie to zrobić tutaj. Interesuje Was czy wody nie jest za mało, żeby nie ryć o dno finem. Jak również czy nie jest ponad poziomem ostrzegawczym lub nawet alarmowym. Wówczas jej nurt może być po pierwsze zbyt szybki, a po drugie może nieść ze sobą niebezpieczne elementy jak duże konary drzew.

Pływanie na SUPie na Dolnym Śląsku

Jeśli ogarniecie wszystkie wymienione aspekty to będziecie, aż nadto gotowi by wyruszyć z deską w nowe tereny. Nie powiem Wam, że da to 100% pewności na powodzenie eskapady, bo zawsze mogą się wydarzyć rzeczy niespodziewane i to często o nie nam przecież chodzi w mikrowyprawach. Gdy traficie na jakąś perełkę, cieszcie się satysfakcją z odkrycia jej samodzielnie i zastanówcie się chwilę zanim oznaczycie udostępniane w internecie zdjęcia z tagiem geolokalizacji. Co właściwie oznacza, że tego nie zrobicie? Nie podacie komuś oczywistej recepty na odtworzenie waszej przygody? Zostaniecie przez to uznani za samolubnych i dziwnych? Może jeśli wytłumaczycie, że robicie to dla ochrony przyrody, zachowania magii miejsca i również być może równiejszej dystrybucji wpływów z turystyki na terenie naszego kraju, bądź tylko lokalnie waszego regionu, to zabrzmi to całkowicie zrozumiale? Zawsze możecie odesłać ich wówczas do tego wpisu, a sami poczują chwilę ekscytacji samodzielnie odkrywając miejsca na SUPowe przygody.

Karolina Stanisławska (modelling i zdjęcia)
Kamila Płochocka i Jussi (modelling)
Beata i jej mąż (modelling i zdjęcia)
div#stuning-header .dfd-stuning-header-bg-container {background-image: url(http://outdoorito.com/wp-content/uploads/2020/08/SUP-w-okolicy-Jeleniej-Gory.jpg);background-size: cover;background-position: center bottom;background-attachment: initial;background-repeat: no-repeat;}#stuning-header div.page-title-inner {min-height: 800px;}#main-content .dfd-content-wrap {margin: 0px;} #main-content .dfd-content-wrap > article {padding: 0px;}@media only screen and (min-width: 1101px) {#layout.dfd-portfolio-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars,#layout.dfd-gallery-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars {padding: 0 0px;}#layout.dfd-portfolio-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars > #main-content > .dfd-content-wrap:first-child,#layout.dfd-gallery-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars > #main-content > .dfd-content-wrap:first-child {border-top: 0px solid transparent; border-bottom: 0px solid transparent;}#layout.dfd-portfolio-loop > .row.full-width #right-sidebar,#layout.dfd-gallery-loop > .row.full-width #right-sidebar {padding-top: 0px;padding-bottom: 0px;}#layout.dfd-portfolio-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars .sort-panel,#layout.dfd-gallery-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars .sort-panel {margin-left: -0px;margin-right: -0px;}}#layout .dfd-content-wrap.layout-side-image,#layout > .row.full-width .dfd-content-wrap.layout-side-image {margin-left: 0;margin-right: 0;}