Rowerem ku wschodzącemu słońcu – część 3

czyli podróż rowerowa w wersji deluxe

Ten post to trzecia część tekstu o podróży rowerem po Japonii. Listę wszystkich wpisów znajdziesz tutaj:
Noclegi

 

Japonia nie jest tanim do podróżowania krajem. Ale to właśnie ceny noclegów potrafią najbardziej wywindowaać do góry koszt wyjazdu do Kraju Kwitnącej Wiśni. Podróż rowerem ma tę ogromną zaletę, że możecie się z łatwością przemieszczać gdzie i kiedy chcecie, a to znacząco ułatwi znalezienie tanich lub nawet darmowych noclegów. Jedne są dość oczywiste, ale niektóre będą dla Was na pewno nowością. Wymienię je zaczynając od tych darmowych, poprzez tańsze opcje, a kończąc na najdroższym noclegu, za który z chęcią zapłaciliśmy :). 

 

Na dziko

Czyli najczęstsze i moim zdaniem zwykle najprzyjemniejsze spanie podczas wyjazdów rowerowych. Zdecydowanie moja ulubiona metoda, bo daje dużo niezależności i możemy się rozłożyć z namiotem gdzie i kiedy nam się podoba. W Europie często wiąże się to z wcześniejszym poszukiwaniem właściwego miejsca, tak żeby było możliwie dobrze ukryte ze względu na zakaz spania na dziko w większości krajów. W Japonii z tego co wiem, oficjalnie taki zakaz również istnieje, ale w praktyce nie jest on egzekwowany i nikt raczje nie reaguje jeśli już zobaczy rozstawiony namiot. Poza tym policjanci raczej są bardzo uprzejmi i mili. Słyszałam nawet historię o tym, że przyszli pod czyjś namiot i upewniali się, że rowerzysta wie którędy jechać tak, żeby przyjemnie ominąć pobliską autostradę. Oczywiście, żeby tak pozostało bardzo ważne jest, żeby nie rozbijać namiotu na czyimś prywatnym terenie ani polu uprawnym, nikomu nie przeszkadzać, nocować w danym miejscu najlepiej tylko jedną noc i zostawiać po sobie idelany porządek. Znajomi spali nawet w ten sposób w parkach miejskich i bardzo sobie chwalili takie rozwiązanie. Ja natomiast, jeśli to możliwe odradzałabym rozstawianie namiotu na widoku w mieście. Turystów w Japonii przybywa, podróżowanie rowerem staje się coraz bardziej popularne, a nie wszyscy lokalni mieszkańcy są zadowoleni z takiego obrotu rzeczy i z rowerzystów stawiających swoje namioty gdzie popadnie. Co jest też zrozumiałe, bo lokalne grupy bardzo dbają o swoje parki. My z przyzwyczajenia po prostu nocowaliśmy raczej poza aglomeracjami, albo na obrzeżach miast. Także myślę, że zawsze możecie znaleźć dobre miejsce na namiot w zasięgu parunastu minut jazdy rowerem, a na wsi zwykle nie będziecie mieli z tym większego problemu. 

Noclegi na dziko to dodatkowa przygoda, której jeśli mogę, zwyczajnie wolę sobie nie odmawiać :). A wiadomo, bywa różnie. Od noclegów znalezionych naprędce, w ostatniej chwili, bo w górzystym terenie np. nie było żadnych miejsc z boku drogi i wśród małych, piętrowo pobudowanych wiosek, byliśmy w stanie znaleźć tylko kawałek wolnej ziemi, zaraz nad cmentarzem, wśród skałdu spróchniałych kawałków drewna:

Japonia - noclegi pod namiotem

Po takie noclegowe perełki, jak te poniżej:

Japonia - spanie na dziko

Jeśli chodzi o noclegi pod chmurką, znajdziecie w Japonii również darmowe campingi i tzw. Michi no Eki, czyli w dosłownym tłumaczeniu przydrożne stacje. Są to dość rozbudowane parkingi, z toaletami, sklepem, restauracją, stacją benzynową, masą automatów z napojami, czasem nawet centrum kulturalnym i informacją turystyczną danego regionu w jednym. Zdarza się, że oficjalnie obok takiego Michi no Eki jest wyznaczone miejsce na camping. Jeśli go nie ma możecie po prostu rozstawić namiot gdzieś z boku i prawdopodobnie nikt nie zwróci Wam uwagi. A toalety i cała reszta udogodnień sprawią, że będzie to nocleg dość luksusowy :).

Świetną robotę zrobili ludzie z facebookowej grupy Free Camping and Hot Springs in Japan, którzy zbudowali mapkę (a w zasadzie mapiszcze!) z ogromną ilością darmowych campingów, Michi no Eki i co najważniejsze tanich (lub nawet darmowych!), lokalnych onsenów poniżej 400 jenów za wejście (o onsenach pisałam w poprzednim wpisie tutaj). No po prostu mapka złoto! Wklejam Wam ją tutaj poniżej, koniecznie ją sobie zapiszcie. Swoją drogą bardzo polecam tą grupę, bo znajdziecie tam masę ciekawych i praktycznych informacji. Poza tym warto zerknąć też na: Bicycle touring, hiking and friends in Japan oraz Japan Cycling Navigator.

My większość naszych noclegów spędziliśmy pod namiotem, co pozwoliło nam nie tylko spać w przyjemnych, czasem pięknych miejscach, ale też nieźle zaoszczędzić. Natomiast w miastach, gdzie ciężej o przyjemną miejscówkę wypróbowywaliśmy pozostałe opcje.

 

Sklepy z komiksami

Tak, następne w kolejności jeśli chodzi o cenę za nocleg są… sklepy z komiksami – czyli rozwiązanie, którego możecie spróbować jedynie w Japonii, w większych miastach. Szkoda by było nie skorzystać z takiej atrakcji :). Dużą zaletą nocowania w sklepach z komiksami jest fakt, że w ogóle nie musicie bookować ich wcześniej, po prostu przychodzicie i rezerwujecie… kubik? Bo ciężko nazwać to nawet pokoikiem. Ale zacznijmy od początku. Sklepy z komiksami były na kiedyś tylko… sklepami z komiksami, w których przesiadywali fani czytając grube tomy mang. Ale ponieważ Japończycy ciężko pracują, czasem do późnych godzin wieczornych, a dla wielu transport do domu zajmuje dużo czasu lub późną nocą nie ma go w ogóle, ludzie zaczęli przesiadywać w cichych sklepach z komiksami dla zabicia czasu, czasem przysypiając gdzieś w rogu. Ktoś słusznie zwęszył biznes i dziś sklepy te oferują małe kubiki wyściełane materacami, z komputerami w środku, bookowane na godziny lub całe noce. Przestrzeń jest na tyle duża, że blat biurka zajmuje połowę pokoiku, ale jeśli wyciągnąć nogi pod spodem i położyć się pod skosem, można się całkiem nieźle i wygodnie wyspać. Do tego macie dostęp do internetu i nieograniczoną ilość napojów z automatów w cenie (w sklepie w którym spaliśmy był nawet darmowy automat z lodami!:)). Do tego są łazienki i prysznice, a czasem nawet pokój do gry np. w bilarda. W całym sklepie jest cichutko, czysto i przytulnie. Możecie też dowoli buszować odkrywając kolejne rzędy półek z komiksami. Ale największą zaletą tych miejsc jest to, że zwykle ulokowane są w samym centrum, w dzielnicach buzujących nocnym życiem. Więc jest to idealne rozwiązanie jeśli chcecie spędzić noc na mieście i bawić się albo zwiedzać do późna. Tańszej opcji w centrum na pewno nie znajdziecie. A rowery też bez problemu możecie przypiąć gdzieś na zewnątrz.

Nocleg w sklepie z komiksami - Tokio

Hotele kapsułowe

Ich zaletą jest to, że z zasady nie bookuje się ich na długo do przodu lub nie robi się tego w ogóle. Są więc idealne, jeśli nie jesteście pewni czy danego dnia dojedziecie do miasta. Znajdziecie je np. na bookingu. W większości przypadków pokoje w hotelach kapsułowych są dzielone na męskie i damskie. My akurat znaleźliśmy chyba jedyny hotel z pokojami mieszanymi, z kapsułami dwuosobowymi (chociaż w praktyce były to tak na prawdę pojedyncze kapsuły typu premium wynajmowane jako dwuosobowe). I nawet Japończycy nie byli chyba do tego faktu przyzwyczajeni, bo jeden ze współlokatorów wyraźnie próbował zwrócić mi uwagę, że jestem w złym pomieszczeniu. Zanim przejdziecie na piętro do swojego pokoju i kapsuły zostawiacie większe bagaże w szafkach na dole, umieszczonych przy recepcji. Jeśli chodzi o rowery, my zaparkowaliśmy je w garażu podziemnym, ale równie dobrze można je przypiąć gdzieś na zewnątrz. Na wstępie dostajecie też kapcie, ręczniki i szlafroki. W samym pokoju takich kapsuł jest bardzo dużo, ustawione są w paru rzędach. Można się poczuć trochę jak w pociągowej kuszetce. Sama kapsuła jest nieco większa niż łóżko w wagonie sypialnym, zamykana na roletę, ze światłem, półeczką i małym telewizorkiem w środku. Śpi się w niej całkiem nieźle. W pokoju panuje cisza, której wszyscy przestrzegają, także jeśli chcecie porozmawiać trzeba raczej przejść do przestrzeni komunalnej ze stołami i fotelami na dole. W hotelu kapsułowym zwykle znajdziecie też automaty z tańszymi niż zwykle napojami, internet (chociaż w naszym w pokojach zasięg się urywał, więc trzeba było siedzieć na dole, obok recepcji) i jak zwykle w Japonii darmowe mydło i szampon pod prysznicem. Ogólnie myślę, że fajnie spróbować przenocować w takim hotelu raz, chociaż tak na prawdę doświadczenie to nie różni się wiele od noclegu w hostelu, w pokoju wieloosobowym poza faktem, że spotkacie więcej Japończyków, którzy w ten sposób nocują w tygodniu unikając dalekich dojazdów do domu. Poza tym hotele kapsułowe są nieco droższe niż sklepy z komiksami.

Japonia - nocleg w hotelu kapsulowym

Love hotele

Tak, to nie pomyłka w tekście :). Hotele miłości to kolejna (i uwierzcie mi, bardzo sensowna) możliwość taniego nocowania w dużych miastach. Powstały ponieważ Japończycy często mieszkają w bardzo małych mieszkaniach, nie rzadko z rodzicami i bardzo ciężko w takich warunkach o jakąkolwiek prywatność. O ile kiedyś hotele miłości były bardziej odważne w wyposażeniu wnętrz, konkurowały między sobą oferując co oryginalniejsze rozwiązania i atrakcje (od np. luster na sufitach, po różne miłosne akcesoria), o tyle dziś ze względu na niż demograficzny i malejące zainteresowanie stają się bliższe normalnym hotelom i próbują pozyskać również zagranicznych turystów. Przed wyjazdem myślałam, że są położone w mniej przyjemnych dzielnicach, a sama idea spania w takim hotelu wydawała się… dziwna i może trochę szemrana. W rzeczywistości wszystko wyglądało na prawdę ok i czułam się zupełnie bezpiecznie jeżdżąc dookoła w poszukiwaniu najtańszych pokoi. Bo, co bardzo wygodne dla strudzonego rowerzysty, hotele miłości są zwykle pobudowane w skupiskach, w jednej dzielnicy, niemalże jeden obok drugiego. Często poznacie je po specyficznych kolorowych neonach, troszkę kiczowatych afiszach, nazwach i listach ze zdjęciami pokoi wystawionych przy wejściu, albo na ekranach. Można więc wieczorami pedałować od jednego do drugiego, sprawdzać ceny i porównywać. Było to swoją drogą dosyć zabawne, kiedy ludzie kursowali dookoła w samochodach starając się nie zwracać na siebie uwagi (kobiety często siedziały na tylnich siedzeniach), a my pomiędzy nimi na rowerach, z sakwami, wyraźnie rzucający się w oczy i jeszcze analizujący powoli i dyskutujący, który pokój zarezerwować :P.

Ceny za pokój zależą od dnia tygodnia. Można płacić oczywiście za godziny, ale bardziej opłaca się wybrać opcję całonocną. W piątki i weekendy love hotele są zwykle droższe. Poza tym raczej nie bookuje się ich online, tylko przyjeżdża się na miejsce, wybiera dany pokój na ekranie dotykowym w recepcji i przechodzi do niego. Im później przyjedziecie, tym też mniejsze szanse na pokój z najniższej półki cenowej.

Wszystko w tych hotelach odbywa się poprzez komputery i automaty, po to żeby zachować prywatność. Nie spotkacie raczej nikogo w recepcji. Podobnie na parkingach. Hotele są zbudowane tak, że zwykle parkingi znajdują się w podziemiach budynku i bardzo często wchodzi się do swojego pokoju bezpośrednio z miejsca parkingowego. Dodatkowo, co zabawne, w celu ochrony prywatności przygotowane są nawet specjalne tablice, żeby zasłonić sobie rejestrację samochodu :). Także nie spotkacie ani obsługi, ani nie zobaczycie innych gości, najwyżej gdzieś w oddali szybko czmychną do swoich pokoi.

I tu rodzi się jeden mały problem. Po pierwsze musicie sobie poradzić sami z bookowaniem w systemie, a po drugie z momentem otwarcia drzwi do pokoju musicie od razu wnieść wszystkie bagaże (tylko rowery zostawiamy przypięte na parkingu). W większości przypadków od chwili rozpoczęcia wynajmu nie można już z pokoju wychodzić, bo wyjście automatycznie oznacza check-out. Zaopatrzcie się więc w prowiant i zaplanujcie jak na raz wnieść wszystkie sakwy. Nad ranem po prostu płacicie za nocleg w automacie przy drzwiach i też na raz wychodzicie.

Co myślę teraz o noclegach w love hotelach? Bardzo je polubiłam i uważam, że to jedna z najlepszych opcji dla zmęczonego rowerzysty w dużych miastach. Ceny za pokoje są porównywalne, lub poza weekendem nawet tańsze, niż nocleg dla dwóch osób w hotelu kapsułowym. A standard jest zdecydowanie luksusowy i nieporównywalny do pozostałych opcji. W podstawowym pokoju zawsze znajdziecie wygodne łóżko, telewizor, kawę, herbatę oraz co najważniejsze łazienkę z wanną i jacuzzi! Również standardowo, jak to w Japonii, mydło, szampon i inne drobne kosmetyki. Wszystko utrzymane w świeżości, z nienaganną czystością. W hotelach w których nocowaliśmy jedyne co przypominało nam o tym, że jesteśmy w love hotelu, to katalogi na stolikach z możliwością zamównienia jakiś kostiumów (typu pielęgniarka albo zorro :P) i paczka prezerwatyw. Poza tym normalny hotel. Także nie widzę zupełnie przeszkód, żeby nocować w ten sposób nawet jeśli nie podróżujecie ze swoją drugą połówką, lub jesteście sami. Możliwe, że dałoby się wejść do jednego pokoju nawet w więcej osób, skoro wszystko jest tak zautomatyzowane i nikt nas nie przyjmuje na recepcji, ale czytaliśmy regulamin jednego z tych hoteli i teoretycznie jest to zabronione.

Japonia love hotel

Ryokany i shukubo

Czyli tradycyjne, japońskie pensjonaty, domy gościnne. Ryokany to zdecydowanie najdroższa ze wszystkich opcji nocowania w Japonii jakie tutaj wymieniam. Bywa, że droższa nawet od cen zwykłych hoteli. Cena za noc może wynieść od 6.000 (220 zł) do nawet 38,000 yenów (1380 zł). My zanocowaliśmy w takim miejscu tylko raz, ale moim zdaniem zdecydowanie było warto. Po prostu była to dla nas przygoda sama w sobie i doświadczenie jakiego w Japonii szukałam.

Ryokany znajdziecie zwykle na wsiach, poza dużymi miastami. My nie dość, że zanocowaliśmy w takim tradycyjnym, japońskim domu, to jeszcze był on prowadzony przez mnichów i należał do buddyjskiej świątyni. Taki rodzaj ryokanu jest nazywany shukubo.

Shukubo możecie znaleźć w okolicach popularnych ośrodków pielgrzymkowych takich jak Nagano, Kyoto, Osorezan, Mount Mitake albo Dewa Sanzan. Ale w zasadzie największe ich skupienie (ponad 50 shukubo) znajduje się w Koyasan, gdzie i my nocowaliśmy. Tam też mnisi są bardziej przyzwyczajeni do goszczenia obcokrajowców i raczej bez problemu dogadacie się po angielsku.

Największym dla nas problemem, jeśli chodzi o shukubo, była nie tylko ich cena, ale również fakt, że trzeba je rezerwować z dużym wyprzedzeniem. Byliśmy już w trakcie podróży, kiedy zdecydowaliśmy się na taki nocleg i ciężko było nam obliczyć ile zajmie nam dojazd do Koyasan. Tym bardziej, że po drodze czekało nas dużo przewyższeń i podjazdów, które często okazywały się poprzecinane tunelami. Na jakiś tydzień przed dojazdem udało mi się jeszcze zarezerwować shukubo, ale ilość dostępnych miejsc szybko topniała. Na pewno duży wpływ miał na to fakt, że podróżowaliśmy w najbardziej turystycznym okresie kwitnienia wiśni, kiedy to tłumy obcokrajowców przyjeżdżają do Japonii.

Jeśli chcecie zaplanować taki nocleg, to polecam tą stronę: http://eng.shukubo.net/temple-lodging.html – znajdziecie tu listę wszystkich shukubo w Koyasan i możliwość rezerwacji telefonicznej lub poprzez email. Można też spróbować na popularnej japońskiej stronie typu booking: www.agoda.com.

Weganski posilek u buddyjskich mnichow w Koyasan

Ok, ale dlaczego nocleg w shukubo to takie fajne przeżycie, za które byłam gotowa zapłacić więcej niż zwykle?

Ominąć taki nocleg, to jak pojechać do Zakopanego i nie zajść do żadnej drewnianej karczmy, ani domu góralskiego. Jasne, że można. Zwłaszcza jeśli kulturowy aspekt wyjazdu jest dla Was mniej ważny i skupiacie się głównie na naturze, czy przejechanych kilometrach. Ale nocując w takim miejscu można poczuć niepowtarzalny klimat tradycyjnych japońskich domów, nie w postaci muzeów, ale jako żyjące i funkcjonujące miejsca. Wszystkie detale architektoniczne wykonane są z precyzją, w środku panuje cisza, wszędzie czuć zapach drewna i upływających lat.

Pokoje są odgrodzone przesuwanymi drzwiami z papierowymi okienkami i są całe wyściełane matami tatami. Na środku znajduje się mały stół nakryty kocem, a pod nim piec kotatsu. Japończycy nie mają centralnego ogrzewania, kiedyś główną metodą na ogrzanie się były właśnie te piecyki, zresztą często stosowane i do dziś. Można więc usiąść przy stole, nakryć nogi grubym pledem i ogrzewać się od dołu, albo nawet całkiem wpełznąć pod spód. Na stole znajdziecie oczywiście termos z wrzątkiem i herbatę. Również spanie jest w typowo japońskim stylu, na podłodze, na tradycyjnych materacach nazywanych futon. W naszych dwóch pokojach, które dostaliśmy (osobno pokój dzienny i sypialnia) dookoła, na przesuwanych papierowych panelach mogliśmy też oglądać stare, malowane tuszem obrazy.

Ale poza tradycyjnym japońskim wnętrzem, które możecie znaleźć w ryokanach, albo czasem nawet w zwykłych hotelach, nocowanie w shukubo ma jeszcze parę innych zalet.

Pierwsza to jedzenie. Wieczorem i nad ranem mnisi przygotowują specjalne dania z lokalnych, sezonowych produktów. Na pewno nie znajdziecie tam mięsa, wszystko jest nie tylko wegetariańskie, ale nawet wegańskie. Bardzo ciekawe i nowe smaki. W dodatku dania są przyrządzone i podane w piękny, wręcz artystyczny sposób. Ja uwielbiam takie kulinarne ciekawostki i fakt że z jedzenia tworzy się małą ceremonię. Mój chłopak, który jest dużo bardziej przyziemny w tych kwestiach stwierdził „Jak na wegańskie, to może być” ;).

Nocleg u mnichow w Koyasan

Poza tym w shukubo znajdziecie również onseny, czyli małe łaźnie z basenami z gorącą wodą. Osobno dla kobiet i mężczyzn. Możecie więc wskoczyć w tradycyjne japońskie szlafroczki yukata i zrelaksować się po pokonaniu tych wszystkich podjazdów rowerem.

A o świcie (około 5 nad ranem) każdy może dołączyć do mnichów w ich porannej medytacji w świątyni.

W wolnym czasie warto też po prostu usiąść z widokiem na piękny lokalny ogród i w spokoju pomedytować, albo zwyczajnie wyciszyć się po intensywnych dniach podróży.

To był trzeci tekst z serii wpisów o podróżowaniu rowerem po Japonii. Jeśli chcielibyście dowiedzieć się więcej np. o tym kiedy jechać do Kraju Kwitnącej Wiśni, jak przetransportować rower, jak się jeździ po japońskich drogach, albo co jeść, czym są onseny i dlaczego rowerowanie po Japonii w łatwy sposób może stać się waszą najbardziej luksusową wyprawą, sprawdźcie pozostałe wpisy:

Kuba Sochacki (zdjęcia)
div#stuning-header .dfd-stuning-header-bg-container {background-image: url(http://outdoorito.com/wp-content/uploads/2020/03/Japonia_rowerem.jpg);background-size: cover;background-position: center center;background-attachment: initial;background-repeat: no-repeat;}#stuning-header div.page-title-inner {min-height: 800px;}#main-content .dfd-content-wrap {margin: 0px;} #main-content .dfd-content-wrap > article {padding: 0px;}@media only screen and (min-width: 1101px) {#layout.dfd-portfolio-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars,#layout.dfd-gallery-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars {padding: 0 0px;}#layout.dfd-portfolio-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars > #main-content > .dfd-content-wrap:first-child,#layout.dfd-gallery-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars > #main-content > .dfd-content-wrap:first-child {border-top: 0px solid transparent; border-bottom: 0px solid transparent;}#layout.dfd-portfolio-loop > .row.full-width #right-sidebar,#layout.dfd-gallery-loop > .row.full-width #right-sidebar {padding-top: 0px;padding-bottom: 0px;}#layout.dfd-portfolio-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars .sort-panel,#layout.dfd-gallery-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars .sort-panel {margin-left: -0px;margin-right: -0px;}}#layout .dfd-content-wrap.layout-side-image,#layout > .row.full-width .dfd-content-wrap.layout-side-image {margin-left: 0;margin-right: 0;}