Pierwsze morsowanie w pierwszy dzień roku

czyli o wspólnym moczeniu pupy w zimnej wodzie

Nie lubię jak jest mi zimno. Nie oznacza to, że gardzę zimowymi sportami i nie wychodzę spod koca od listopada do marca. Nie wyobrażam sobie jednak wzięcia zimnego prysznica jeśli jest ciepła woda. Nawet gdy właśnie wyszłam z sauny. Latem przychodzi mi z trudem wejście do zimnego jeziora, czy rzeki. Zimą korzystam w pełni z uroków centralnego ogrzewania w mieszkaniu. Maks na co się kilka razy zdobyłam to szybka kąpiel w jeziorach Norwegii i Nowej Zelandii. Zaznaczam, że było to raczej w celach higienicznych. Żadne inne by mnie raczej nie przekonały. Ale jak Natalia się na coś nakręci to ma taką umiejętność, że nakręcają się też inni i tak właśnie się wydarzyło, że nową dekadę rozpoczęłyśmy od wspólnego morsowanka!

Plan wyglądał nieco inaczej. Jeszcze przed Wigilią miałyśmy zanurzyć się z Natalią i Moniką w Morskim Oku. Nazwa nieco myląca, bo piszę o małym kąpielisku we Wrocławiu, a nie górskim jeziorze w Tatrach. Jednak gdy pojawiłyśmy się uzbrojone w neoprenowe buty i ręczniki przy ulicy Chopina, powitał nas płot i zamknięte na co najmniej kilka kłódek wejście. Niewystarczające rozeznanie tematu zniweczyło nasze plany i cały mój stres związany z wejściem do zimnej wody poszedł poniekąd na marne. Na Morskim Oku we Wrocławiu odbywają się zimą cykliczne morsowania, ale trzeba zajrzeć na stronę Wrocławskich Morsów i dołączyć do jednego z organizowanych przez nich eventów.

Ekipa udała się w dalszą podróż w stronę Śląska i Podhala, a ja wróciłam do domu z suchym ręcznikiem i niezrealizowanym wyzwaniem. Dziewczyny jeszcze tego dnia, w czasie odwiedzin u naszych znajomych w Tychach, wskoczyły do zimnej wody i nawet namówiły do tego naszego kumpla Artura. Co się jednak odwlecze, to nie uciecze, więc jeszcze podczas tej wizyty Natalii w Polsce i ja miałam jedną okazję do zamoczenia z nią pupy w zimnej wodzie.

Sylwestra w tym roku spędziliśmy dosyć nietypowo – robiąc ognisko w lesie położonym godzinę jazdy od Wrocławia. Możecie przeczytać o tym post tutajPo odespaniu tej, jak by nie było dzikiej imprezy, znowu spakowałyśmy ręczniki i pojechałyśmy nad Bajkał. Wspominałam Wam kiedyś o tym miejscu nieopodal Wrocławia, gdy pisałam o swoim urodzinowym spływie Odrą. Im bliżej byłyśmy celu, tym większe miałam wątpliwości czy dam radę wejść do wody. Był raczej mało zimowy dzień, temperatura oscylowała w okolicy 7 stopni, a na niebie gościło słońce. Ani mi to względne ciepło nie pomagało, ani nie przeszkadzało w morsowaniu. Wszystko działo się bowiem w mojej głowie i po prostu ciężko było nabrać ochoty nawet na rozgrzewkę i rozbieranie się z kilku warstw ubrań, o samym zanurzeniu nie wspominając. 

Na szczęście Natalia była dosyć zdeterminowana. Zarządziła biegowy początek rozgrzewki. Hasałyśmy nieopodal brzegu próbując się rozgrzać i zdejmując w międzyczasie kolejne warstwy ubrań. Jakoś ciężko mi to szło. Zasapałam się dosyć szybko, wcale przy tym nie rozgrzewając. Zajęły nam te biegi, przysiady, pajacyki i inne wygibasy dobre 15min. Po tym czasie ubrane w bikini i neoprenowe buty zaczęłyśmy powolne, acz zdecydowane zanurzenie. Jest to uczucie nie do podrobienia. Rozgrzane uda lekko pieką w kontakcie z zimną wodą. Organizm się broni, więc krew zaczyna szybciej krążyć. Czasem jeśli zanurzycie się aż po klatkę piersiową, potrafi podobno nawet konkretnie zabraknąć tchu. Stałyśmy sobie w wodzie trochę wyżej niż do pasa. Ja wydałam z siebie kilka niezbyt cenzuralnych okrzyków, Natalia chichocząc udzielała mi niezbędnych instrukcji. Było na tyle fajnie, że moczyłyśmy się aż 8 minut. Co na pierwszy raz dla żółtodzioba, to całkiem długi czas. W dostępnych źródłach zaleca się nowicjuszom około 2-3 minuty.

Pierwsze morsowanie

Już samo zanurzenie w zimnej wodzie dostarcza ciekawych odczuć. Jednak to dopiero po wynurzeniu zaczyna być naprawdę interesująco! Po wyjściu na brzeg, stanęłam sobie tylko w bikini i butach i ku mojemu zaskoczeniu nigdzie mi się nie śpieszyło. Było mi przyjemnie ciepło. Organizm zmobilizowany do ogrzania ciała, szybko pompował krew do wszystkich komórek, a ja uradowana obserwowałam co się ze mną dzieje. Jak się potem okazało nie była to najlepsza praktyka. Te kilka minut szybko minęło, nagle zrobiło mi się dosyć zimno i zaczęłam w pośpiechu naciągać getry na mokre jeszcze nogi. Jak najszybciej mogliśmy, wsiedliśmy do samochodu i udaliśmy się w kierunku Wrocławia. Przez całą podróż samochodem (ok. 30 min.) towarzyszyło mi dziwne uczucie zimna w okolicy talii, brzucha i dolnych części pleców. Nie było to przyjemne chociaż ciągle dość intrygujące. Dlatego polecam ubierać się jeszcze gdy jest Wam ciepło zamiast rozkoszować się tym ciekawym odczuciem. Naszym sporym błędem było też niezabranie ze sobą termosu z ciepłą herbatą, której mogłybyśmy się napić po wyjściu z wody. To zdecydowanie ogrzałoby nas szybciej w drodze powrotnej do domu.

Morsowanie

Dlaczego właściwie warto kąpać się w zimnej wodzie i czemu ta zajawka ma tylu sympatyków?

Zastanawiacie się być może po co to wszystko i czy warto przełamywać swoje słabości związane z zimnem. No podobno warto! Morsowanie świetnie wpływa na odporność organizmu, hartuje ciało, poprawia wydolność układu sercowo-naczyniowego i krążenie. Ma również pozytywny wpływ na szybszą regenerację, odżywienie organizmu a także pomaga w chorobach dermatologicznych i alergicznych. Na dodatek to świetny sposób na spędzenie z kimś chwili na wspólnym wyzwaniu. Razem osiągnięty cel umacnia przyjaźnie i tworzy wspomnienia, które być może będziecie wspominać latami. My na pewno nie raz zaśmiejemy się razem nad swoim noworocznym pomysłem.

Czy zostałam zatem morsem?

No i tutaj pojawia się kilka wymówek, które skutecznie sprawiły, że morsowanie w Nowy Rok było dla mnie pierwszym, a jednocześnie póki co ostatnim w życiu. Morsowanie to niestety dla mnie czysto weekendowa i towarzyska aktywność. W weekendy, kiedy jest czas aby za dnia zanurzyć się w wodzie, rzadko bywam zimą we Wrocławiu. Jeździmy na skiturach i biegówkach, więc na te aktywności stawiamy w wolnym czasie. Dlatego, jak do tej pory nie udało mi się wybrać na cotygodniowe, niedzielne, wrocławskie spotkanie morsów, bo albo jesteśmy poza miastem, albo mam zajęcia na studiach podyplomowych, bądź tak jak teraz jestem przeziębiona i siedzę w domu pod kocem. Niektórzy pewnie użyliby argumentu, że właśnie morsowanie na początku przeziębienia pozwoli mi się go pozbyć. Ale nawet jeśli teoretycznie się z tym zgadzam, to w praktyce uciekam z krzykiem jeszcze głębiej zakopując się w domowe pielesze. Ale gdyby tylko Natalia była pod ręką, to pewnie jeszcze nie raz tej zimy pomoczyłybyśmy razem tyłki w jakiejś zimnej wodzie. Na szczęście jeszcze będzie ku temu okazja!

Kuba Sochacki (zdjęcia)
div#stuning-header .dfd-stuning-header-bg-container {background-image: url(http://outdoorito.com/wp-content/uploads/2020/02/Bajkal_pod_Wroclawiem_morsowanie.jpg);background-size: cover;background-position: center center;background-attachment: initial;background-repeat: no-repeat;}#stuning-header div.page-title-inner {min-height: 800px;}#main-content .dfd-content-wrap {margin: 0px;} #main-content .dfd-content-wrap > article {padding: 0px;}@media only screen and (min-width: 1101px) {#layout.dfd-portfolio-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars,#layout.dfd-gallery-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars {padding: 0 0px;}#layout.dfd-portfolio-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars > #main-content > .dfd-content-wrap:first-child,#layout.dfd-gallery-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars > #main-content > .dfd-content-wrap:first-child {border-top: 0px solid transparent; border-bottom: 0px solid transparent;}#layout.dfd-portfolio-loop > .row.full-width #right-sidebar,#layout.dfd-gallery-loop > .row.full-width #right-sidebar {padding-top: 0px;padding-bottom: 0px;}#layout.dfd-portfolio-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars .sort-panel,#layout.dfd-gallery-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars .sort-panel {margin-left: -0px;margin-right: -0px;}}#layout .dfd-content-wrap.layout-side-image,#layout > .row.full-width .dfd-content-wrap.layout-side-image {margin-left: 0;margin-right: 0;}