Będąc na Islandii na pewno warto mieć pod ręką nieprzemakalną kurtkę (choć w tamtejszych warunkach takie stwierdzenie to w zasadzie oksymoron), czapkę i rękawiczki oraz dobre buty trekkingowe. Ale dlaczego podróżując po krainie wulkanów warto zabrać ze sobą… jajka?
Kraina lodu i ognia
Islandia to ogromne przestrzenie i surowe, jedyne w swoim rodzaju krajobrazy. To miejsce kontrastów. Z jednej strony ogromne wodospady, jedne z największych w Europie lodowców, spienione rzeki lodowcowe oraz popularna wśród turystów lodowa laguna – Jokulsarlon. Z drugiej strony to parząca, buzująca wulkanami, tryskająca gejzerami, parująca gorącymi źródłami kraina.
Kuchnia wulkaniczna
Ta wrząca siła dała o sobie znać w 2010 roku, kiedy pył z erupcji wulkanu Eyjafjallajökull skutecznie zakłócił ruch lotniczy w całej Europie. I kiedy cały kontynent żył doniesieniami o ludziach, którzy utknęli na lotniskach, niezrażeni i przedsiębiorczy Islandczycy, którzy doskonale wiedzą jak przekuć siłę natury na swoją korzyść, otworzyli… restaurację na wulkanie. Turyści mogli podziwiać niesamowite widowisko aktywnej lawy rozkoszując się smakiem homara i żabnicy z wulkanicznego żaru, serwowanymi z szalotkami i szampanem.
Kiedy 4 miesiące później przechodziliśmy przez Eyjafjallajökull, ziemia wciąż parowała i czuć było buchające ciepło. Stanęliśmy dosłownie na moment, żeby zrobić parę zdjęć i w międzyczasie nasze kijki wbite w ziemię, po prostu się stopiły!
Skamieniała lawa była wciąż tak gorąca, że papierowa chusteczka, którą włożyliśmy w szczelinę po paru sekundach zajęła się ogniem.
Islandia jest zatem wielkim polem do popisu dla miłośników gotowania i kuchennych MacGyverów. I to w dosłownym znaczeniu tego słowa :). Takie nietypowe warunki inspirują, czyż nie? W końcu niewiele jest takich miejsc, gdzie możemy przyrządzić ciepłe danie bez użycia choćby zapałki. I o ile wybuchy wulkanów nie zdarzają się na tyle często, żeby liczyć na nie przy planowaniu wieczornej kolacji, o tyle wyspa jest pełna gorących źródeł i pól geotermalnych. A to już zwiększa nasze szanse na przygotowanie smacznego posiłku i przy okazji zaoszczędzenie gazu w naszej butli campingowej ;).
Naturalna kuchnia outdoorowa
Ok, tak jak już wspomnieliśmy, będziecie potrzebować jajek. Przyda się również długi sznurek, może kijek, wystarczająco gorące źródło i… skarpeta (jej rodzaj i świeżość nie ma wpływu na smak jajka, sprawdzone).
Włóżcie jajka do skarpetki, zwiążcie ją u góry sznurkiem i wsadźcie do bulgoczącej wody (tutaj może się przydać kijek, jeśli wrzątek znajduje się parę metrów dalej, np. za barierką). Dobrze jest też przywiązać do czegoś drugi koniec sznurka, jeśli macie taką możliwość. Po paru minutach jaja są gotowe do jedzenia, na miękko, na twardo – jak wolicie. Smacznego! UWAŻAJCIE, nie schodźcie z wyznaczonych ścieżek i bądźcie ostrożni przy zanurzaniu jajek. To w końcu wrzątek i nigdy nie wiadomo, czy zaraz nie wytryśnie za blisko Was.
Bonus
My gotowaliśmy jajka w Deildartunguhver (niedaleko Reykholtsdalur). Mieliśmy szczęście trafić tam na budkę z tradycyjnym, islandzkim chlebem na sprzedaż, idealnym dodatkiem do naszego jajecznego śniadania. Warto spróbować tego nietypowego wypieku. Ma on oryginalny smak i lepką konsystencję. Oczywiście również jest wypiekany przy pomocy islandzich sił natury, w garnku zakopywanym w gorącej ziemi na 24 h. Polecamy krótki filmik opowiadający, o jednym z niewielu już islandzkich piekarzy: