Red Canyon w Izraelu

czyli dwugodzinny spacer wśród czerwonych ścian, piknik na kamieniu i grad na pustyni

Są dwa takie miesiące w ciągu roku, kiedy bardzo nie lubię być w Polsce. Jest to listopad i marzec. W listopadzie ani to jeszcze nie ma śniegu i nie da się jeździć na nartach ani nie ma już październikowych, kolorowych super liści. Jest ciemno o dużo za długo i wszyscy chodzą przeziębieni. W marcu natomiast wychodzi już ze mnie zmęczenie zimą w mieście. Każdy wolny weekend starałam się w tym roku spędzać w górach jeżdżąc na skiturach lub biegówkach. Jednak mieszkam we Wrocławiu i codzienne spacery z pracy do domu po ciemku, smog i zimno nie dodają mi energii. Dlatego wyjazdy właśnie w te miesiące gdzieś na południe zawsze wydawały mi się dobrym pomysłem. Myślałam, że w słonku naładuję się witaminą D i nacieszę się chodzeniem jeśli nie w krótkich spodenkach to co najmniej bez grubej kurtki.

W tym roku dużą ekipą zorganizowaliśmy pod koniec marca wyjazd do Izraela i Jordanii. Izrael w sumie wynikał tylko z kwestii logistycznych, bo łatwiej nam było zaplanować wyjazd zaczynając go w Eilacie nad Morzem Czerwonym a kończąc w Ammanie. Jakież było nasze zdziwienie gdy w Izraelu powitał nas bardzo silny i zimny wiatr a drugiego dnia po naszym przylocie zaraz po wyjściu z Red Canyonu spadł deszcz i grad. Chodziliśmy opatuleni w puchówki a często a nawet zakapturzeni, żeby nie zmoknąć. Żałowałam, że nie zabrałam ze sobą rękawiczek. Z krzykiem wbiegałyśmy do lodowatej dla nas wody Morza Czerwonego, żeby zobaczyć słynną rafę. Podziękowałam sobie, że po sylwestrowym wyjeździe na Maltę gdzie przeziębiłam się okropnie postanowiłam, że zapakuję do plecaka kilka ciepłych ubrań. Jak się możecie domyślić letniej sukienki nigdy z dna plecaka nie wyjęłam. Wcale nie dlatego, że Jordania to muzłumański kraj i trochę nie na miejscu paradować tam w letnich sukienkach. Jakby co zatem to Was ostrzegałam – nie spodziewajcie się w marcu na Bliskim Wschodzie upałów. Szczególnie jeśli planujecie raczej rozrywki outdoorowe a nie typowo miejskie.

Pomimo wszystkich powyższych pogodowych trudności jeśli będziecie mieć jeden bądź dwa transferowe dni w Eilacie lub planujecie dłuższy pobyt w Izraelu polecamy wybrać się na wycieczkę do Red Canyonu. Dojazd do niego jest o wiele prostszy niż do opisywanego przez nas jakiś czas temu Kanionu Ada a i moim zdaniem jego przejście jest dłuższe, ciekawsze a widoki po prostu ładniejsze.

Niezależnie od tego w jakiej porze roku wybierzecie się do Izraela postarajcie się być w kanionie jak najwcześniej rano. Latem zaoszczędzi Wam to wysokich temperatur i pocieszycie się miłym chłodkiem panującym w kanionie, kiedy słońce nie zdążyło jeszcze wnieść się wysoko ponad horyzont. W zimniejsze miesiące prawdopodobnie dzięki wczesnej godzinie będziecie w kanionie sami, a to wpływa znacząco na to doświadczenie. Zdecydowanym hitem byłby nocleg w namiocie (lub nawet bez namiotu tylko po prostu w śpiworze pod gwiazdami) gdzieś w szerszych partiach kanionu. Dla nas logistycznie nie było to niestety możliwe, ale jeśli wypożyczacie w Izraelu samochód, możecie go wraz z niepotrzebnymi rzeczami zostawić na parkingu przy drodze nr 12 a sami noc spędzić w kanionie. Sprawdźcie dobrze prognozę pogody. Nagłe ulewne deszcze powodują, że kaniony takie jak ten wypełniają się bardzo szybko wodą i stanowią nie lada zagrożenie.

Dojazd

 

Dostanie się do Red Canyonu z Eilatu wydawało nam się dziecinnie proste. Pracownik hotelu sprawdził dla nas rozkład autobusów i o wybranej przez nas godzinie pojawiliśmy się na dworcu w centrum Eilatu. Na miejscu okazało się jednak, że autobus, który dla nas wybrał jedzie kompletnie inną drogą. Na szczęście do niego nie wsiedliśmy. Poczekaliśmy dodatkowe 1,5h i autobusem 392 wypakowanym po brzegi dotarliśmy do celu. Zawsze mnie bawi, że w innym kraju nawet coś tak prostego jak podróż autobusem to nie lada przygoda.

Dlatego pamiętajcie, tylko autobus 392 z dworca autobusowego w Eilatcie w kierunku Beer Shevy zatrzymuje się przy Red Canyonie. Cena jednego biletu to 12,5 szekli a podróż zajmuje około 20 minut. Warto napomknąć, że jednym z jego przystanków jest lotnisko Ovda. Warto ustawić się w blokach startowych blisko miejsca gdzie zaparkuje autobus, żeby na pewno wsiąść na jego pokład. Nam udało się to głównie dzięki nieocenionym umiejętnością Karoliny do przepychania się w tłumie i kupieniu u kierowcy biletów z góry dla nas wszystkich.

Hiking w okolicy Eilatu

Przejście

 

Od miejsca gdzie wysiada się z autobusu do startu kanionu trzeba przejść około 1km. Na starcie zobaczycie dwa znaki, jeden będzie wskazywał Red Canyon a drugi Old Patrols Route. Oczywiście należy podążać oznaczoną na czerwono drogą szutrową, która na początku biegnie na północ równolegle do drogi asfaltowej a następnie skręca a prawo w głąb pustyni. Po drodze mija się najpierw oznaczone miejsce kempingowe a następnie jeszcze jedno rozgałęzienie. Trzymajcie się prawej strony a dotrzecie do drugiego parkingu z dużą tablicą, na której widnieje mapa. Gdy ją miniecie ścieżka zacznie stopniowo schodzić w dół a po czasie również się zawężać. Kanion ma kilka przewężeń, w których trzeba czasem się trochę poprzeciskać, zejść na dół po drabince czy użyć innych metalowych ułatwień podobnych do tych używanych na via ferratach.

Przejście Czerwonego Kanionu

Wąskich przesmyków sprawiających zdecydowanie największą frajdę jest w kanionie kilka. Gdy wyjdziecie z najwęższej jego części prawie całą resztę szlaku przejdziecie po (miejscami nudnawej) kamienistej drodze. Kiedy my szliśmy zastanawiając się czy to już koniec kanionowych atrakcji zaczęły nam przebiegać drogę małe, dziwne zwierzątka. Najpierw jedno z nich na naszych oczach wspięło się po skałach na wysokość co najmniej 4 metrów. Później, kiedy zorientowaliśmy się, że jest ich dużo więcej trochę nie wiedzieliśmy gdzie patrzeć. Było ich dużo i każde z nich robiło coś ciekawego. Góralki (bądź góralkowce) to małe przypominające nieco świnki morskie ssaki łożyskowe zamieszkujące pustynię Negev. Wspinają się po skałach i drzewach. Są szybkie i zwinne. A przy tym również urocze. Zobaczcie zresztą sami na poniższym zdjęciu.

Góralka na pustyni w Izraelu

Podglądanie góralek zajęło nam dłuższą chwilę. Niedługo po ruszeniu w dalszy spacer przez kanion została zarządzona przerwa na obiad. Nasze posilanie się zarówno w Izraelu jak i w Jordanii w większości wypadków wyglądało tak samo. Wyciągaliśmy z plecaków pity (okrągłe, płaskie chlebki), hummus w różnych odmianach, warzywa, owoce i kabanosy przywiezione w Polsce i rozpoczynaliśmy ucztę. Na palcach jednej ręki możemy policzyć ile razy zawitaliśmy do restauracji podczas tego wyjazdu. Zazwyczaj albo nie było na to czasu albo zwyczajnie ciekawiej było jeść pitę z hummusem i gapić się na otaczający nas świat. Zdecydowanie polecamy!

W czasie posiłku spadło na nas kilka kropel deszczu, więc zebraliśmy się dość sprawnie i udaliśmy w dalszą drogę. Czekało na nas jeszcze wspięcie się po dość stromej ścianie (są metalowe ułatwienia) do wyjścia z kanionu i około jednokilometrowy spacer do miejsca gdzie wysiedliśmy z autobusu. Mieliśmy sprawdzony rozkład na drogę powrotną jednak padający już wtedy grad zachęcił nas do łapania stopa. Złapaliśmy na niego taksówkę, która za 160 szekli zawiozła nas prosto do hotelu w południowej części Eilatu. Na nasze pytanie czy możemy wsiąść do niej wszyscy (było nas pięcioro) taksówkarz odparł: „You can’t but come.” Bo przecież wszyscy wiemy, że jak czegoś nie wolno ale bardzo się chce to można.

Nasz pobyt w Izraelu trwał tym razem tylko 2 dni i był typowo logistyczno-przesiadkowy. I taki jest też Red Canyon. Warto do niego wpaść przy okazji. Jednak jeśli bylibyśmy w Izraelu na dłużej wolelibyśmy albo spędzić w tej okolicy nieco dłużej i pójść na dłuższy trekking lub poszukać innych trekkingów na stronie: www.negevtrails.com

div#stuning-header .dfd-stuning-header-bg-container {background-image: url(http://outdoorito.com/wp-content/uploads/2019/04/Czerwony-Kanion-Izrael-Negev.jpg);background-size: cover;background-position: center center;background-attachment: initial;background-repeat: no-repeat;}#stuning-header div.page-title-inner {min-height: 800px;}#main-content .dfd-content-wrap {margin: 0px;} #main-content .dfd-content-wrap > article {padding: 0px;}@media only screen and (min-width: 1101px) {#layout.dfd-portfolio-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars,#layout.dfd-gallery-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars {padding: 0 0px;}#layout.dfd-portfolio-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars > #main-content > .dfd-content-wrap:first-child,#layout.dfd-gallery-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars > #main-content > .dfd-content-wrap:first-child {border-top: 0px solid transparent; border-bottom: 0px solid transparent;}#layout.dfd-portfolio-loop > .row.full-width #right-sidebar,#layout.dfd-gallery-loop > .row.full-width #right-sidebar {padding-top: 0px;padding-bottom: 0px;}#layout.dfd-portfolio-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars .sort-panel,#layout.dfd-gallery-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars .sort-panel {margin-left: -0px;margin-right: -0px;}}#layout .dfd-content-wrap.layout-side-image,#layout > .row.full-width .dfd-content-wrap.layout-side-image {margin-left: 0;margin-right: 0;}