Bardzo lubię różnorodność świata. Nie wyobrażam sobie skupiać się w życiu na jednej aktywności. Byłoby mi żal tych wszystkich, których nie spróbuję. Chciałabym być dobra w wielu rzeczach. Ale wystarczy mi, że będę dobra. Nie muszę być bardzo dobra czy wybitna. Trekkingi, via ferraty, bouldering, biegi na orientacje, pływanie na desce SUP, narty zjazdowe i skitourowe, spanie w hamakach w ciemnym lesie, podróże. Nie umiem wybrać co z tej listy znajduje się na szczycie ulubionych aktywności. Staram się w trakcie roku poświęcić czas wszystkiemu po trochu. Punktem wspólnym zawsze jest przebywanie na zewnątrz. Ostatnio stronę zdominowały nieco deski SUP, które idealnie wpisują się w to outdoorowe założenie. Zimę w dużej mierze poświęciłam skitourom. Ale jest coś, co uwielbiam i staram się robić przynajmniej na jednym wyjeździe w ciągu roku. Coś dla czego chciałabym mieszać w Alpach. Są to via ferraty.
Moja przyjaciółka z czasów studiów mieszka w Innsbrucku. Jak można się domyślić, zna już świetnie tamtą okolicę. Jakiś czas temu postanowiłam odwiedzać ją co roku i wybierać się razem na via ferraty (w Austrii znane jako Klettersteig). Uprawiamy ten sport już od kilku lat i wiemy, że kluczowe jest znalezienie ciekawego celu. Bierzemy pod uwagę kilka czynników. Nie interesują nas już te najłatwiejsze przejścia, bo wiemy, że zostanie nam po nich niedosyt. Nie chcemy również stać w kolejkach, więc wolimy mniej znane i oblegane miejsca. Dodatkowo istnieje jeszcze tak zwany efekt wow. Jeśli widząc zdjęcia, czytając opis lub analizując topo jedna z nas wypowie to jedno magiczne słowo: WOW, to już wiadomo, że musimy tam pojechać. Podpowiem Wam dzisiaj 3 miejsca na via ferraty, które można odwiedzić w 2 dni, będąc w okolicy Innsbrucku. Nie są położone blisko siebie, więc jak najbardziej przyda się samochód, ale przy odrobinie determinacji da się to pewnie również wykonać poruszając się autobusami.
5 Gipfel Klettersteig Achensee
50km na wschód od Innsbrucku znajduje się jezioro Achensee. Jego piękne turkusowe wody czarują swym kolorem. Byłam nad nim już wcześniej i moim głównym wspomnieniem z tamtej wizyty był zakład z Magdą, że dopłyniemy do platformy położonej około 100m od brzegu. Woda jest lodowata i ma się wrażenie jakby tysiące małych szpileczek wbijało się w wasze ciało. W ubiegłym roku zabrałam nad nie moją deskę SUP, niestety wiatr, a następnie deszcz nie pozwolił mi na niej popływać.
Wysoko nad wschodnim brzegiem jeziora wyrasta pasmo górskie Rofangebirge z 5 szczytami położonymi w niewielkiej odległości od siebie. Na każdym z 5 szczytów poprowadzono via ferraty o trudnościach wahających się od B/C do D:
Aby dostać się w ten rejon i zmierzyć się ze wszystkimi 5 via ferratami jednego dnia, musicie wjechać na wysokość 1831m do Erfurter Hutte używając Rofan Seilbahn. Kolejka gondolowa ma swoją dolną stację w miejscowości Maurach, w południowo-wschodniej okolicy jeziora (darmowy parking dla klientów). Bilet na podróż w te i z powrotem (a takiego będziecie potrzebować) kosztuje 21,5 EUR. Funkcjonuje ona latem w godzinach 8:00-17:30. Warto przyjechać wcześnie rano (szczególnie w weekend), aby nie było jeszcze dużo osób na via ferratach oraz aby mieć pewność, że zrobicie wszystkie via ferraty i zdążycie na ostatni przejazd gondolki w dół. My byłyśmy około 10 rano, musiałyśmy odpuścić sobie via ferratę na szczycie Haidachstelwand (na szczęście najprostszą), stałyśmy też w kolejce na Rosskopf oraz zbiegałyśmy z Hochhiss, by być na czas przy gondolce.
Dodatkowym plusem tego rejonu jest tak zwana ścianka treningowa. Około 30min od górnej stacji kolejki jest niska skała o wycenie B/C. Możecie na nią zabrać kogoś, kto nie jest pewien czy sobie poradzi, aby na krótkiej ścianie sprawdził swoje możliwości. To też dobre miejsce, żeby komuś wytłumaczyć, bądź szybko przypomnieć, zasady poruszania się po via ferratach, które ja przypomnę pod koniec tego wpisu.
Niezależnie od tego, którą via ferratę wybierzecie jako pierwszą, podejście pod start zajmie Wam mniej więcej godzinę. Suma czasów przejść to około 4,5h. Zejście z powrotem do gondolki to następne 45min. Sumuje się to wszystko do ponad 6h. Naprawdę warto wstać tego dnia wcześnie, bo rejon jest piękny i zamiast przez niego przebiec, fajnie jest mieć czas, usiąść na chwile na szczycie i się porozglądać. Albo przynajmniej coś zjeść. 😉
Gdy popatrzycie na topo będziecie musieli zdecydować, od której strony zaczniecie. Żadna z opcji nie jest idealna i nie uchroni Was od chodzenia dwa razy tą samą ścieżką. My zaczęłyśmy od prawej omijając pierwszą i wskakując od razu na głęboką wodę (a raczej trudną via ferratę) Rosskopf o wycenie C/D. Podejście pod nią jest bardzo strome i niestabilne. Załóżcie uprząż i kaski trochę wcześniej niż pod samą ścianą.
Nie będę opisywać każdej via ferraty z osobna, żeby nie zabierać Wam niespodzianek. Jest na nich zdecydowanie kilka trudniejszych fragmentów, ale dla osób które już po via ferratach chodziły nie będą one stanowić większego problemu.
Po zrobieniu Rosskopf i Seekarlspitze wiedziałyśmy już, że jesteśmy trochę spóźnione i nie zdążymy wspiąć się na dwie kolejne w standardowy sposób. Dlatego zdecydowałyśmy się na przejście z Seekalrspitze na Spieljoch ścieżką i zejście ze Spieljoch via ferratą w dół. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie robiłam i muszę przyznać, że strach nie raz zajrzał mi w oczy, gdy opuszczałam nogi szukając stopni i zastanawiając się czy moje ręce długo wytrzymają takie zabawy. Nie byłyśmy jedyne i wydaje mi się, że to w tym rejonie całkiem normalna praktyka. Magda dopełniła to przejście historią, kiedy to wspinała się ze swoim chłopakiem drogą wielowyciągową i po jej zrobieniu nie chciało im się robić zjazdów na linie, więc zdecydowali się zejść w dół via ferratą o wycenie D. Nie polecamy zdecydowanie takich inicjatyw ;). Ale sami wiecie najlepiej na co Was stać i gdzie leży wasza granica zmęczenia.
Na ostanią via ferratę poszłyśmy już tylko z Moniką, a Magda i jej niemiecka kumpela zostały leżąc sobie na słoneczku. Muszę przyznać, że via ferrata na Hochiss podobała mi się najbardziej ze wszystkich czterech, które tego dnia zrobiłyśmy. Być może wynikało to z faktu, że nie było już na niej ludzi i mogłyśmy ją pokonać swoim tempem. Czy też lekkie zmęczenie zrobiło swoje i szłam na niej dużo ekonomiczniej, co oznacza że ładniej technicznie? Nie wiem. Jeśli tak jak my zaczniecie od prawej strony wówczas nie rezygnujcie z ostatniej. Zdecydowanie warto wykrzesać na nią jeszcze zapas sił.
Zejście do kolejki pokonałyśmy prawie biegiem, żeby zdążyć na ostatnią gondolkę. Zjechałyśmy na dół podziwiając piękne Achensee z okien gondolki. Jeśli zachcecie zakończyć ten dzień tak jak my nad jeziorem to poniżej lokalizacja dogodnego parkingu (uwaga płatny w automacie, który przyjmuje tylko monety!).
Reinhard Schiestl Klettersteig
12km na północ od Sölden zaraz przy drodze nr 186 ma swój start via ferrata Reinhard Schiestl o wycenie D (po topo kliknij tutaj). Jej niewątpliwą zaletą jest krótki czas dojścia do startu. Wystarczy zaparkować samochód na miejscu zaznaczonym na poniższej mapie, dojść z powrotem do głównej drogi i znaleźć bramkę w płocie. Po jej przekroczeniu i przejściu niewielkiego mostku, przejść kilkadziesiąt metrów w kierunku z którego przyjechaliśmy, aż do miejsca startu na skałach po prawej stronie.
Via ferrata jest stosunkowo trudna. Ma dużo stromych sektorów, z których niektóre są nawet przewieszone. Na szczęście po prawie każdym trudniejszym etapie są albo półki skalne, na których można odpocząć, bądź łatwiejsze etapy, których przejście nie przysparza aż tak dużo problemów. Żeby przejść ją bez stresu warto pamiętać o pierwszej zasadzie każdego wspinacza i trzymać proste ręce podczas podchodzenia. Nie należy się też spieszyć. Zawsze najpierw lepiej się rozejrzeć, zaplanować gdzie stawiać nogi i zastanowić jak się najlepiej ustawić, aby się za szybko nie zmęczyć. Tutaj zdecydowanie przyda się trochę techniki nabytej na ściankach wspinaczkowych, bądź po prostu przy wspinaczce skałkowej.
Z uwagi na trudności via ferraty nie mamy z niej za wiele zdjęć. Dlatego odsyłamy do filmiku znalezionego na Youtubie. Bardzo dobrze oddaje charakter tego biegnącego po stromej ścianie przejścia zaraz nad przejeżdżającymi dołem samochodami.
Via ferrata kończy się na przepięknej, dużej łące. Aby zejść z powrotem do drogi trzeba udać się dalej na północ w kierunku wiszącego mostu (Hängebrücke) i po jego przejściu ścieżką w dół do miejscowości Längenfeld. Następnie na południe wzdłuż drogi z powrotem do samochodu.
Crazy Eddy Klettersteig
Ostatnią ciekawą i przysparzającą o szybsze bicie serca via ferratą, którą chcę Wam polecić jest Crazy Eddy Klettersteig. Znajduje się ona na północ od miejscowości Silz i na zachód od Innsbrucku zaraz nad brzegiem Innu. Samochód można zostawić pod centrum raftingowym, a dojście stamtąd do startu zajmie Wam około 20-25min.
Trochę ciężko zdecydować czy można nazwać to miejsce prawdziwą via ferratą, czy raczej linowym placem zabaw z elementami via ferraty. Otwórzcie sobie najpierw topo, a teraz razem na nie popatrzmy. Głównym punktem via ferraty jest most linowy, do którego można dojść na 4 różne sposoby:
- Via ferrata pierwsza od lewej strony na topo o wycenie D. Charakteryzuje się dosyć trudnym początkiem, gdzie mamy metalową linę i super gładką skałę. Kilka szybkich przechwytów i możemy się tam po prostu podciągnąć na rękach do miejsca gdzie już jest na czym stać. My szliśmy tym wariantem i przyznaję, że nie było łatwo. Jednak problematyczny jest tylko pierwszy sektor, kolejne nie powinny przysporzyć Wam już większych trudności.
- Via ferrata oznaczona na topo jako druga od lewej o wycenie C. Gdy byliśmy tam w sierpniu 2018 była zamknięta ze względu na prace remontowe. Nie szliśmy po niej, ale może być szybką alternatywą, gdy ta obok okaże się za trudna.
- Via ferrata oznaczona po prawej stronie topo o wycenie C/D. Może być ciekawa jeśli lubicie malutkie drabinki i metalowe pajęcze siatki na stromych ścianach. My zauważyliśmy tę opcję gdy już spakowaliśmy sprzęt i byliśmy w drodze z powrotem do samochodu. Wyglądało to rzeczywiście jak dość hardcorowy plac zabaw dla dorosłych.
- Prosta ścieżka prowadząca do mostu linowego praktycznie bez trudności. Dobra opcja jeśli macie ochotę tylko na most linowy.
Most linowy
Składa się z 2 metalowych lin – dolnej, na której stawia się stopy i górnej, do której wepniecie się lonżą i będziecie ją trzymać rękoma. Most jest relatywnie wysoki – górna lina jest na tyle daleko od dolnej, że może to stanowić problem dla niższych osób i zdecydowanie nie nadaje się dla dzieci. Magda ma 164cm i przez całe przejście mostu bała się, że jeśli puści górną linę to już do niej nie sięgnie rękami. Startując po lewej stronie mostu, dochodzimy do drabinki, gdzie musimy się ostrożnie przepiąć i zejść w dół dalej do miejsca, gdzie rośnie charakterystyczne drzewo. Stamtąd mamy dwie możliwości zejścia. Albo udajemy się na lewo i schodzimy via ferratą C/D po metalowych mini drabinkach i pajęczynie na dół lub jeśli mamy linę, to schodzimy nieco na prawo do miejsca skąd możemy zrobić zjazda. Oczywiście drugą opcje polecamy Wam tylko jeśli macie odpowiedni sprzęt i umiecie go używać. My wybraliśmy opcję zjazdową i było to świetnym ukoronowaniem zróżnicowanej via ferraty – fun parku jakim jest Crazy Eddy.
Packlista
- sprzęt do via ferrat: uprząż, lonża, kask, opcjonalnie rękawiczki
- wygodne buty trekkingowe
- plecak około 35l
- ubrania chroniące od deszczu i wiatru
- czołówka na wszelki wypadek
- zapas jedzenia i picia
- jeśli zatrzymacie się na kempingu to również namiot, śpiwór, karimata, kuchenka, menażka, talerzyk bądź miseczka, kubeczek, sztućce i inne kempingowe klamoty
- samochód – polecamy modele kombi, wówczas nie tylko wszystko się do niego zmieści przy zestawie 1 kierowca + 3 pasażerów, ale również 2 osoby będą mogły w nim spać.
W okolicy via ferraty Reinhard Schiestl Klettersteig polecamy dwa campingi: Camping Sölden lub Camping Ötztal Längenfeld. Nie są tak dzikie jak lubimy najbardziej ale w Tyrolu, gdzie turystyka jest główną gałęzią gospodarki i nie wolno rozbijać się na dziko, reprezentują świetny stosunek jakości do ceny.
Sztuczki i kruczki
- Pamiętajcie, że via ferraty są obarczone większym ryzykiem, ponieważ wycofanie się z trudnego terenu jest zazwyczaj niemożliwe. Nie przeceniajcie swoich możliwości.
- Jeśli nigdy wcześniej nie mieliście do czynienia z żadną formą wspinaczki wybierzcie się najpierw na prostsze via ferraty, niż te proponowane w tym poście.
- Jeśli wspinacie się sportowo w skałach lub na sztucznej ściance wspinaczkowej i tak najlepiej wybierzcie się z na pierwszą wycieczkę z kimś bardziej doświadczonym, kto będzie w stanie pomóc lub doradzić w sytuacjach zwahania.
- Jeśli macie ze sobą via-ferratowego nowicjusza ale wspinacza, weźcie go w środek grupy. Wówczas zarówno osoba na przodzie jak i ta za nim będzie mogła mu podpowiedzieć jak się przepiąć czy ustawić aby pokonać trudności. Jeśli jesteście we dwoje lepiej jeśli bardziej doświadczona osoba pójdzie przodem.
- Nigdy nie wpinajcie się w linę, w którą jest ktoś już wpięty. Poczekajcie, aż przepnie się w kolejną linę i dopiero wtedy kontynuujcie wspinaczkę.
- Sprawdźcie dobrze prognozę pogody i nie decydujcie się na przejście jeśli mają wystąpić burze. Nie musimy chyba wyjaśniać jak może się skończyć nasza obecność wśród metalowych elementów via ferraty w czasie burzy.
Opisane przejścia via ferrat miały miejsce w sierpniu 2018. Zanim się na nie wybierzecie sprawdźcie chociażby na stronie www.bergsteigen.com czy są otwarte i w pełni funkcjonalne. Na ten sezon nie mam jeszcze via ferratowych planów, chociaż głowę pełne pomysłów. Dajcie znać jeśli chcielibyście zorganizować coś razem! 🙂